Obłęd – pocieszam się – dobrze wygląda w biogramach i na okładkach książek.
Sobota
Dzwoni telemarketer. Cieszę się, bo odkąd mówię, że jestem sarną, dzwonią rzadko.
– Czy pan jest poważny? Sarna z dostępem do internetu?
Środa, czwartek i kilka kolejnych
– Nikt nie wie, kiedy to się skończy. Dzisiaj trzy lub cztery łodzie. Ale nie jesteśmy zmęczeni – mówi mi rybak Stratos Valiamos. – Nasza wyspa jest dla turystów, oczekujemy ich. A teraz ludzie, którzy tu przyjeżdżali na wakacje, nie umieszczają nas na swoich mapach. Nie obwiniamy uchodźców.
Stratos Valiamos w 2016 r. był nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla. Wywiad z nim otworzy pytanie: „Czy ryby zjadają ciała?”. Nie miałem śmiałości tak pytać, ale Marcin Suder, reporter wojenny – miał.
Przywieźliśmy z Lesbos:
– dziecięcy „fake life jacket”, czyli kamizelkę ratunkową, którą przemytnicy sprzedają uchodźcom, a która nasiąka wodą i staje się cięższa,
– dmuchane koło z logo „Hello Kitty”,
– gniew.
Piątek
Tramwaj jak puszka sardynek – my jak sardynki. Ciężki Rom mówi w swoim języku, po tonie wnioskuję, że „pierdoleni Polacy i pierdolony tramwaj”. Reaguje Romka, na oko pięcioletnia. Dziewczynka wstaje, ustępuje miejsca starszej kobiecie i siada na kolanach Roma.
Uśmiecham się do nich, ale zez, więc nie mogą odnotować. Zabrakło mi odwagi, żeby powiedzieć: „to było bardzo miłe”.
W tym samym tramwaju usłyszę później jak jedna pani drugiej pani: „Mój PESEL coraz smutniejszy”.
Poniedziałek
Modlę się: „Jeśli istniejesz, to wszystko spierdoliłeś”, ale abonent chwilowo niedostępny. Czuję, że zbliża się dzień, w którym usłyszę: „Nie ma takiego numeru”.
Wtorek
„Od października do zakupu Ketonalu nie będzie potrzebna recepta […] Specjaliści tłumaczą, że Polacy masowo łykają leki przeciwbólowe m.in. ze względu na długie kolejki do lekarzy”.
Uważam inaczej. Masowo łykają, bo ibuprofen i paracetamol pozwalają odłożyć na później kontakt z rzeczywistością. Ketonalowi na wolnym runku wróżę wiele sukcesów.
Środa
Ania pisze, że wywiad dla Interii udany. Dokładnie: „Jesteś mądry jakbyś miał z 70 lat”. Trudny komplement, bo ością w głowie stoi mi myśl, że wiele w moim życiu wydarzyło się za szybko. Wiele albo wszystko. Tempo, które musi prowadzić do obłędu.
Obłęd – pocieszam się – dobrze wygląda w biogramach i na okładkach książek.
Czwartek
Hanna Krall opowiada w Krakowie o przyjaźni z Kieślowskim. Bywało, że rozmawiali ze sobą pięć i więcej godzin. Z kim rozmawiałem tak długo i kiedy? Z Marysią trzy lata temu, kiedy jeszcze mieszkała w Warszawie. To wtedy odkryłem reportaż, czyli siebie. Wciąż mi wypomina: „Gdyby nie ja, ciągle czytałbyś Żakowskiego”. Ma rację.
Myślę od wczoraj: „Czy będziemy w stanie ich zastąpić? Krall, Dymną, pozostałych? Czy ktoś zastąpił profesora Osiatyńskiego? Nie. Świat przyspieszył i głupiejemy z tego pośpiechu”.
Tęsknię za Profesorem.