Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

Granice przekroczone

Okupacja i uniemożliwianie pracy tygodnikowi „Wprost” przez ABW. Użycie środków przymusu bezpośredniego wobec Sylwestra Latkowskiego. W końcu – wobec solidarnej interwencji środowisk dziennikarskich – odstąpienie od czynności. Wszystko to, jako konsekwencja ujawnienia kuluarowych rozmów polityków, budzi przekonanie, że stało się coś bardzo złego. Niezależnie od różnicy poglądów, musimy uznać, że zostały przekroczone granice, których przekroczyć nie powinniśmy.

Zabierając głos chcę wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to deklaracja polityczna. Nie wyrażam ani poparcia, ani antypatii dla żadnej z frakcji. Sytuację, która wczoraj wieczorem miała miejsce w redakcji „Wprost” wykracza poza te podziały. Zostały naruszone elementarne standardy demokracji: transparentności służby publicznej i prawa do tajemnicy dziennikarskiej. Ta ostatnia jest fundamentalnym przywilejem mediów, dzięki któremu mogą one realizować swoją misję. Obserwacja ludzi władzy i ujawnianie nieprawidłowości to nie jedyny, ale istotny tej misji element.

W konsekwencji pracy dziennikarzy życie publiczne staje się bardziej przejrzyste i transparentne. Aby mechanizm ten mógł funkcjonować prawidłowo, wszyscy ci, którzy gotowi są dostarczyć mediom informacji, muszą czuć się bezpiecznie. Poza nielicznymi przypadkami nie mogą ponosić konsekwencji osobistych. Odpowiedzialność za weryfikację dostarczonych materiałów oraz ich opracowanie leży po stronie redakcji.

Kiedy media nie działają w warunkach tak rozumianej wolności, te tryby przestają działać. W obawie o interes własny, nikt nie odsłania rzeczy złych. Nie istnieje społeczność, która mogłaby ujawniać nieprawidłowości, ponieważ służby odpowiedzialne za nadzór i kontrole, często same są uwikłane w dwuznaczne sytuacje. Nadzór nad służbami sprawują ministerstwa, a te obsadzane są z klucza interesu partyjnego.

Aktualnie obserwujemy to na żywo. Pierwszą, budzącą moją obawę i wątpliwość kwestią jest fakt, że minister Sienkiewicz nie został odsunięty od swoich obowiązków. Łamie to standard o tyle, że jest bohaterem sprawy, którą wyjaśniają podległe mu służby. Łatwo o podejrzenie złych intencji i tego, że nie działa w interesie państwa, a swoim własnym.

Drugi, dalece ważniejszy punkt, dotyczy tego, co wydarzyło się wczoraj. Jeśli redakcja deklaruje, że przekaże nagrania, ale musi zadbać o to, aby ich forma nie ujawniła źródła, to prokurator powinien uszanować tajemnicę dziennikarską. Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wyraźnie podkreśliła, że nie można od dziennikarza wymagać wydania czegokolwiek, co pozwoli na identyfikację źródła. (za WP.pl)

Tymczasem obserwowaliśmy sytuację kuriozalną i niepokojącą. Redakcja tygodnika „Wprost” pracuje nad upublicznieniem kolejnych nagrań. Te wymagają opracowania: jakość nagrania, okoliczności, utajnienie osób postronnych, troska o bezpieczeństwo źródła. Możliwości można mnożyć. Tymczasem do redakcji wkracza ABW nadzorowane przez ministra Sienkiewicza (związek wykazywałem wyżej) i destabilizuje pracę. Dostęp opinii publicznej do tych informacji, choć w sposób niebezpośredni, jest blokowany. To pierwszy akt dramatu.

Drugi przynosi jeszcze większe wątpliwości. Kiedy nie udaje się skopiować nagrań, ABW oczekuje wydania nośników. Redaktor naczelny „Wprost” odmawia i powołuje się na tajemnicę dziennikarską. Na komputerze i pendrivach znajdują się dane, które mogą ujawnić informatora oraz materiały nie związane ze sprawą. W odpowiedzi funkcjonariusze decydują się na wariant siłowy. Przyparty do ściany Sylwester Latkowski nie pozwala odebrać sobie laptopa. ABW odstępuje od czynności tylko i wyłącznie dlatego, że w redakcji „Wprost” pojawili się dziennikarze niemal wszystkich polskich redakcji i w akcie solidarności podjęli głośny protest.

Reakcja środowiska to jedyny demokratyczny mechanizm, który wczoraj zadziałał prawidłowo. Potrafię sobie wyobrazić, do czego by doszło, gdyby społeczność mediów nie zareagowała. I jakie konsekwencje taki precedens miałby dla życia publicznego. Na szczęście wciąż nie mamy do czynienia z bezkarnością władzy, która w obliczu zagrożenia, może wszystko: łącznie z siłowym wydarciem obciążających dowodów z rąk redakcji.

Nie zawsze jest mi po drodze z linią redakcyjną „Wprost” i nie zawsze pochwalałem decyzję i działania Sylwestra Latkowskiego. Jesteśmy ludźmi z nieco innych światów. Znaczenie afery taśmowej traktuję z dużą powściągliwością i dystansem. Dzisiaj jednak, jako osoba pisząca i obserwująca życie publiczne, staję za Sylwestrem murem. Stał się ofiarą misji, za którą jako dziennikarz i redaktor naczelny odpowiada. Misji, z którą osobiście się utożsamiam.

Dodatkowo, sytuacja, która ma miejsce, jest egzaminem dla nas, autorów blogów. Jeśli uznać, że jedną z miar dojrzałości są sprawy, które trafiają w pole naszych zainteresowań, to powinniśmy zabrać głos. Potrafimy solidarnie stanąć w obronie naszych kolegów, kiedy ci wchodzą w konflikty z markami. Taka sytuacja miała miejsce, kiedy Piotr Ogiński wszedł w spór z firmą Sokołów. Deklarowaliśmy wówczas wiele – z gotowością do publicznej zbiórki pieniędzy włącznie. Kiedy w Rosji twórcom ustawowo knebluje się usta, w mediach społecznościach wyrażamy oburzenie… Dzisiaj mamy szansę zostawić na boku groteskowe antagonizmy pomiędzy światem starych i nowych mediów, i zabrać głos w sprawie, która dotyczy nas w sposób bezpośredni. Tu i teraz. 

Mimo mnożących się znaków zapytania i świadomości, że nagrania stanowią zagrożenie dla stabilności życia politycznego, solidaryzuję się z tygodnikiem „Wprost”. Naruszenie nietykalności cielesnej Sylwestra Latkowskiego i próba gwałtu na tajemnicy dziennikarskiej budzi mój sprzeciw. Chcę to wyrazić publicznie.

[fb_button]

 

Tekst dodany:
Obserwując reakcję w mediach społecznościowych raz jeszcze chcę podkreślić, że powyższe stanowisko nie jest deklaracją polityczną i w sporze o tym charakterze nie stanowię strony. W interpretacji wydarzeń najbliżej mi do tego, o czym mówi Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która nie jest organizacją polityczną. Rozumiem intencję służb, których zadaniem jest ochrona urzędników przed ew. szantażem, oraz postawienie osoby, która złamała prawo przed wymiarem sprawiedliwości. Ale jednocześnie mówię stanowcze „nie ma zgody” na łamanie standardów, oraz użycie siły w przypadku, w którym – jak wierzę – nie było to konieczne. Redakcja deklarowała dostarczenie nagrań w sobotę lub – pod warunkiem uchylenia przez sąd tajemnicy dziennikarskiej – niezwłocznie.

[fb_button]

{social-facebook-like}