Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

List do córki

Znowu to zrobiłaś. Gdzieś pomiędzy 3 a 4 nad ranem arbitralnie obwieściłaś koniec nocy.  Czasem chciałbym odwrócić się na bok, zasłonić głowę poduszką i zakrzywić rzeczywistość. Ale z jakiegoś powodu właśnie wtedy szczególnie domagasz się mojej obecności. A ja jestem Twoim tatą.

Niemal co noc przekonujesz mnie, że ilość sposobów na opisanie lodówki, pralki i kuchennego okapu jest niewyczerpana. Patrzysz przewieszona przez ramię, a ja opowiadam, czekając na pierwszą oznakę Twojego zmęczenia. Kiedy już zasypiasz, ciągle na rękach, uświadamiam sobie jak dobre jest nasze życie.

Dzisiaj potrzebowałaś półtorej godziny. Jest zbyt późno na powrót do łóżka, i zbyt wcześnie, żeby wyjść do pracy. Więc rozmawiam przez chwilę z Bogiem: siadamy przy kuchennym stoliku i trochę się kłócimy, bo On ciągle twierdzi, że wie lepiej. Zawsze dużo mówię mu o Tobie i o mamie.

Pamiętam moment, w którym dowiedziałem się, że już jesteś. Mama zadzwoniła i zdążyła tylko powiedzieć, że nie wie, czy to informacja na telefon. To wystarczyło. Obiecałem, że jeszcze nie będę dzielił się tym z innymi, a pięć minut później mimowolnie wysłałem SMS-a do o. Grzegorza. Napisałem „Jestem tatą”. To było pierwszy raz, kiedy płakałem z Twojego powodu. Stałaś się całym światem.

Piszę Ci o tym, bo wiem, jak ważna jest bezwarunkowa akceptacja. Miłość, której nie można wyrazić, a która „dzieje się” tak po prostu. Chcieliśmy Cię jak nigdy nic.

Nie zapomnę chwili, kiedy przyłożyłem dłoń do brzucha Twojej mamy i rzuciłem żartem „przybij piątkę!”. Kopnęłaś tak mocno, że aż się przestraszyłem. To było pierwszy raz, kiedy z Twojego powodu tańczyłem jak dziki. Cudem nie uszkodziłem ani siebie, ani mieszkania.

Kilka dni później pojechaliśmy zobaczyć jak się miewasz tam w środku. Podczas USG bardzo starałem się schować wzruszenie. My, mężczyźni, mamy jakąś dziwną potrzebę ukrywania miłości. To było przed pracą i choć później spędziłem w biurze kilka godzin, to tak naprawdę wcale mnie tam nie było.

Twoja mama twierdzi, że w szkole rodzenia byłem zabawny, a momentami uciążliwy. Nie wierz we wszystko, co o mnie mówi. Ja tylko nie mogłem zrozumieć dlaczego, kiedy zdecydujesz się na ewakuację, oni każą nam jechać do szpitala tak późno. Śmiano się, bo kiedy pokazywano nam jak Cię przewinąć i pielęgnować, to chciałem wiedzieć wszystko i więcej, a najlepiej dziesięć razy.

Trafiliśmy do szpitala i okazało się, że nie możesz się zdecydować. Niby to się zdarza, ale postanowiono, że z mamą tam zostaniecie. Zostawiłem wszystko, a świat stał się nagle bardzo mały. Czekaliśmy jeszcze pięć dni, a ja nigdy nie bałem się tak bardzo. Personel wiedział, że nie będą w stanie mnie wyprosić. Nikt nie próbował.

A później przyszło życie. Twoja mama jest bohaterem. Dwanaście godzin, z momentami, w których przelewała mi się przez ręce, żeby chwilę później krzyczeć, że chce umrzeć. Nie umarła. Pojawiłaś się i momentalnie trafiłaś do nas. Zaskoczony zapytałem czy mogę Cię dotknąć. To był ten drugi raz, kiedy płakałem.

Dzisiaj, kiedy nie chcesz schodzić z moich rąk, wszyscy mówią, że jestem sobie winien. W te pierwsze dni, kiedy mama dochodziła do siebie, nie umiałem Cię odłożyć. Pielęgniarki i położne mówiły, że w czymś, co przypominało wielką mydelniczkę będzie Ci wygodnie. Nie wierzyłem. Trzymałem Cię więc i bez przerwy patrzyłem na 3,3 kilograma bycia tatą.

To było pięć miesięcy temu. Każdy dzień z tego czasu był niepodważalnie wartościowy. Czasami jest trudno i wydaje mi się, że jeszcze trochę, a wyskoczę przez okno. A potem mam Cię blisko i nagle okazuje się, że tego zmęczenia wcale nie było.

Wiem, że od pierwszy dni potrzebujesz czuć się bezpiecznie. Jeszcze trochę, a o tym bezpieczeństwie będą decydować granice, które zaczniemy Ci wyznaczać. Chciałbym, żeby nasz dom był miejscem, gdzie zawsze i ze wszystkim możesz przyjść. Bez lęku, niezależnie od okoliczności.

Ludzie mądrzejsi ode mnie przekonują, że dzieci uczą się przez modelowanie: naśladują to, jak żyją ich rodzice. Każdemu ze słów musi towarzyszyć mądry przykład. A więc jesteś moim małym-wielkim zobowiązaniem.

Zobowiązaniem do tego, żeby żyć dobrze.

Twój Tata.

[fb_button]

Szpital, który otoczył nas opieką i w którym Lila przyszła na świat, korzysta ze sprzętu ufundowanego przez WOŚP. Jestem skłonny zrozumieć lęk, który budzi podejrzliwość. Ale nikt, absolutnie nikt, nie ma prawa językiem pogardy niszczyć dzieła decydującego o życiu i śmierci. Ten bardzo intymny wpis jest moim aktem protestu, a jednocześnie osobistym poparciem dla Jerzego Owsiaka. Jurku, jesteś nam potrzebny. Nie mamy focha.

[fb_button]

{social-facebook-like}