Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

To nie jest kraj dla starych ludzi

Pogardzamy starością. Ludzie u schyłku życia są jak niepotrzebny balast, który traktujemy z uwłaczającą pobłażliwością albo wrogim dystansem. Nigdy na serio. Nie pasują do świata, w którym zamiast być ze sobą, klikamy lubię to!.

Jeszcze chwilę temu starość bywała synonimem mądrości. Kolekcja życiowych doświadczeń, zwłaszcza tych trudnych, stanowiła kulturowy i duchowy fundament kolejnego pokolenia. Ale nasza generacja odrzuciła ten sposób myślenia.

Starość przemilczana

Budujemy rzeczywistość na plątaninie światłowodów i konsumpcji, a starość jest trudną hybrydą intelektualnej i fizycznej niepełnosprawności. Choć nieunikniona, to gorsza. A więc bezpieczniej jest nie mówić, nie myśleć, nie pytać.

Skupiamy się na obronie nienarodzonych, prawach kobiet, równouprawnieniu. Dyskutujemy o granicach tolerancji. Krzywda dzieci słusznie rozgrzewa nas do czerwoności. Zawstydzające, że w trosce o dobro wspólne, seniorów zostawiliśmy gdzieś obok. Nawet grająca pod batutą Jurka Owsiaka Wielka Orkiestra, choć pomaga starszym, to tak trochę przy okazji…

Starość trudna

Bywają seniorzy trudni, wystraszeni końca i wiecznie poirytowani. Do nich brakuje nam cierpliwości. Znam ich kilku. Chrześcijańskie pielgrzymki to takie specyficzne środowisko: z jednej strony sporo nas, młodych, z drugiej, różne rodzaje starości. Obserwowałem tam starców z różańcem wrogo zaciśniętym w pięść; w koszulkach toruńskiego radia i wzrokiem wściekłego rottweilera.

Początkowo myślałem, że to hipokryzja; coś tam nie gra. A później, że to my straciliśmy tych ludzi. W środowisku, za które dzisiaj są gotowi skoczyć w ogień, znaleźli akceptację i poczucie przynależności. Nie powinniśmy się dziwić.

Starość potrzebna

Urodziłem się w roku, w którym reaktor atomowy w Czarnobylu odmówił posłuszeństwa. W marcu skończę 28 lat. To niedużo. Ja i moi rówieśnicy jesteśmy digital, Apple, hipster, i wiemy wszystko. Chcemy całego świata. A jednocześnie masowo chorujemy na depresję i wypalenie zawodowe. Zabija nas alkohol, hektolitry kawy i napoje energetyczne. Nie potrafimy budować trwałych relacji, więc najpierw zafundowaliśmy sobie falę rozwodów, by w końcu uznać, że małżeństwa nie mają sensu. Bóg stał się mitem, a Kościół grupą interesów.

Miałem szczęście dorastać wśród ludzi o dobrej, głębokiej wrażliwości. Kilka dni temu wspominałem babcię. Starzała się ze spokojem i akceptacją. Odeszła bez lęku. Na na tym ostatnim odcinku wszyscy byliśmy jej potrzebni, ale z perspektywy czasu widzę, że ona była potrzebna nam bardziej. Szczególnie i właśnie wtedy, gdy niemal wiek życia zostawiił trwały ślad na jej pamięci, zdolności rozumienia, w końcu na sprawności fizycznej.

Była potrzebna bardziej, bo jak wszyscy ludzie u schyłku, już nigdzie się nie spieszyła, nie musiała z nikim walczyć, nic udowadniać. Żyła dniem dzisiejszym. Pragnęła tylko tego, co podstawowe i najistotniejsze zarazem: odrobiny akceptacji i obecności innych. Posiadała więc coś, co nasze pokolenie utraciło: właściwą hierarchię wartości.

A więc od starszych możemy i potrzebujemy się uczyć. Nie tego jacy byli kiedyś – to nie działa. Oni się sparzyli, my też musimy. Lekcją jest to, jacy ze swoją starością potrafią być dzisiaj.

Wdzięczność

Będąc dla nich i z nimi, spłacamy dług. Zaciągnęliśmy go, kiedy towarzyszyli nam podczas nieprzespanych nocy, tuż po tym, jak przyszliśmy na świat. Później, kiedy nasz bunt przysparzał im kolejnych siwych włosów, i gdy będąc na progu dorosłości, zaczęliśmy zderzać się z realnym życiem.

Czas płynie. Dzisiaj możemy wszystko, ale jutro zaczniemy tracić pamięć. Szczytem marzeń stanie się wolne miejsce w autobusie, o ile ktoś pomoże nam do niego wejść. Zdobywając świat, warto o tym czasem pomyśleć. Zwłaszcza, kiedy spotykamy kogoś, kto przeszedł drogę trochę dłuższą niż my.

[fb_button]

{social-facebook-like}