Nie pytam o wyrok, unikam prostych sądów. Słucham. Najpierw milczenia, bo milczenie zawsze jest wstępem do tego, co najważniejsze. Przeszłość, sumę krzywd, zostawiamy na boku. Nie dlatego, że to bez znaczenia. Dlatego, że być może jestem i pierwszym i ostatnim, który nie skreśla. W więzieniu, co do zasady, skreśleni są wszyscy.
Zakład karny to przestrzeń kontrastów. Bez miejsca na jednoznaczną i prostą ocenę. To, co budzi społeczne oburzenie i drga nadszarpniętym poczuciem sprawiedliwości, bywa prawdą. Bywa, bo głos najczęściej zabierają ci, którzy nigdy nie mieli okazji zobaczyć drugiej strony muru. Przede wszystkim: nie rozmawiali z ludźmi, którzy w zamknięciu próbują odpokutować nieodpokutowalne i poskładać połamane życiorysy.
– O czym marzysz?
– O niczym. Skończyły mi się książki. Nie chcą już wymieniać.
– Pomyśl o tych marzeniach trochę. Trzymaj się.
To oczywiste, że sankcja nie jest dziełem przypadku. Zasłużyli. Większości nie uda się uratować. W najlepszym wypadku wrócą po kolejną szansę. W najgorszym będą żyć na wolności, balansując gdzieś pomiędzy cierpieniem własnym, a zadawanym.
– Dzięki za książki.
– Podaj dalej jak już skończysz.
– Konrad… O synu marzę. Jest tam gdzieś, dorasta.
Osadzeni budzą skrajne emocje. Chcemy ich karać wielokrotnie, więcej niż adekwatnie. Im dłużej obserwuję jak społecznie wykluczamy więźniów, tym większego nabieram przekonania, że poczucie sprawiedliwości nie jest tu kluczowe. Pierwsze skrzypce gra egoizm i strach. Nie mamy pretensji o to, że wyrządzili zło innym. Nie współczujemy ofiarom, bo nie wiemy komu współczuć. W większości przypadków mówimy ogólnie, generalizujemy. Bez wiedzy i pytań.
To nie współczucie dla ofiar jest podstawą wykluczenia skazanych. Ludzie, którzy wyrządzają krzywdę innym, burzą iluzję, że świat jest poukładany i przewidywalny. Ich zło traktujemy osobiście, bo jest makro obrazem naszych zbrodni z codzienności: kłamstw, małostkowości, złorzeczeń, zazdrości. Coś w środku mówi nam, że nie różnimy się aż tak bardzo.
– Codziennie o nim myślę. W tym miesiącu kończy 16 lat.
– A on wie, że myślisz?
– Nie. Nic o mnie nie wie.
– Napisz list. Pozwól, żeby jego aktualni rodzice zdecydowali.
– I co mu napiszę? Że ma ojca kryminalistę? To lepiej, żeby nie miał.
W więzieniu karą najbardziej dotkliwą jest czas. Narastająca świadomość, że przeszłości nie można już zmienić. Świadomość wypierana, ukrywana pod płaszczem pretensji, buntu, agresji. Wracająca. Przywileje – to, co burzy krew wśród sprawiedliwych – mają znaczenie drugorzędne.
Nie opowiem o tym. Nie sposób pokazać okiem kamery, ani piórem dziennikarza, który w więzieniu znalazł się na chwilę. Reportaż, nawet najlepszy, jest tylko ułamkiem rzeczywistości. Albumem z odległych krain.
Dlatego daliśmy głos więźniom. Mogą prowadzić bloga (eWKratke.blog.pl). W trybie offline, bo Internet – co zrozumiałe – nie dociera na drugą stronę muru. Osadzone z Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów opisują swoją codzienność. Oczami, rękoma, interfejsem skazanych są świetne dziewczyny z Fundacji Dom Kultury. To właśnie one zaprosiły mnie do udziału w tym projekcie.
Dziewczyny, które odsiadują w więzieniu swoje kary, mogą pisać. O sobie, swoich pragnieniach, o tym, jak ich życie wyglądało i jak wygląda dzisiaj. W notesach. W kratkę. Wolontariusze, kiedy już służba więzienna sprawdzi treść tekstów, zabierają notatki na wolność. Przepisują. Świat je widzi. Komentarze, Facebook, blog w trybie offline wraca do więzienia podobną ścieżką.
– Odpisał. Tydzień temu. Nie otwarłem. Boję się.
– Cygan, przecież ty się niczego nie boisz.
W kwietniu spotkałem się z autorkami eWKratkę. U nich – w więzieniu. Utwierdziłem się w przekonaniu, że w rzeczywistości, w której zakład karny uznajemy za hotel, ten głos jest potrzebny. Dla tych dziewczyn, to szansa na zrozumienie, że warto robić rzeczy dobre i trudne. Dla nas na więcej mądrej wrażliwości i zostawienie lęku obok. eWKratkę w bezpieczny sposób uchyla drzwi do więzienia.
– Odpisałeś?
– Tak, już dwa razy. Dostałem widzenie. Za miesiąc przyjeżdża.
– Już się nie boisz?
– Bardziej. Że znów to spierdolę. A ja już nie mogę tego spierdolić, wiesz?
Często ktoś pyta dlaczego akurat więźniowie. Można pomagać innym na tysiące różnych sposobów. Bardziej potrzebującym. Z lżejszymi sumieniami. Długo nie umiałem znaleźć odpowiedzi. A jest bardzo prosta…
Być może kiedyś – niekoniecznie w warunkach karnych – popełnię błąd. Albo kilka błędów. Takich, które nie pozwolą już we mnie nikomu uwierzyć. To przecież możliwe. Chciałbym żeby w tym trudnym czasie, po drugiej stolika usiadł ktoś, kto nie postawił krzyżyka. Nie skreślił.
Postanowiłem, co do zasady, że nie skreślę nigdy nikogo.
Chcę też tutaj, publicznie, wyrazić swoje uznanie dla Dyrekcji Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów i tamtejszej Służby Więziennej. Gratuluję dojrzałej otwartości. Wiem w jak trudnych warunkach przychodzi Wam pracować, i jak trudno wyjść poza zakres podstawowych obowiązków. Jak duże ryzyko i odpowiedzialność to ze sobą niesie.
Dziękuję też blogerom, którzy o eWKratkę opowiedzieli swoim czytelnikom i zadeklarowali dalsze wsparcie. Maciek, Ilona, Adam, Damian, Agnieszka, Ida, Patrycja, Kamila, Magda, Paulina, Marysia, fajnie być częścią Waszego środowiska. Krzyczcie proszę, jeśli kogoś pominąłem.
Ważne i warte podkreślenia jest wsparcie serwisu Onet.pl, którego udzielił temu przedsięwzięciu.
Rozmowa, która przeplata tekst, jest autentyczna. Choć miała miejsce w zupełnie innym zakładzie karnym, Piotrek wyraził zgodę na jej publikację w tej formie.