Urodziłem się w roku, w którym elektrownia w Czarnobylu odmówiła posłuszeństwa. Choć dorastałem w świecie cyfrowej rewolucji, pamiętam analogową rzeczywistość czarno-białych telewizorów, a „lubię to!” wciąż znaczy dla mnie więcej niż kliknięcie. Ten splot kultur i wartości tworzy unikalną tożsamość mojego pokolenia. Mam 28 lat i nie narzekam.
Nasze realia to specyficzny czas i jeszcze bardziej specyficzne miejsce. Daleki wschód żyje kulturą teraźniejszości. Zazdroszczę swoim indyjskim znajomym tego, jak traktują chwilę i w naturalny, niewymuszony sposób celebrują życie. Zachód z kolei, mimo okoliczności i zmian, wciąż docenia indywidualny sukces. Tam filozofia podciętych skrzydeł nie znajduje dla siebie przestrzeni, a zachowawcza troska o bezpieczeństwo budzi zdziwienie. Wciąż nam tego brakuje.
Tu, w centrum Europy i na pograniczu światów, w kraju, z którego dwie wojny światowe i lata komunizmu wydarły duszę, funkcjonuje pierwsze pokolenie wolne od traumy przeszłości. Nie potraficie tego dostrzec , bo dzieli nas więcej niż łączy.
Tymczasem mamy się dobrze. Celebrujemy życie i chcemy całego świata. Przez otwartość i brak granic, tworzymy enklawy rozwoju, zbliżone do tego, co jeszcze kilka lat temu mogliśmy zobaczyć jedynie w filmach. W Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku istnieją Doliny Krzemowe, przestrzenie EKO i bogata kultura alternatywna.
Dla nas solidarność to nie deklaracja polityczna, ale zaangażowanie w dziesiątki akcji społecznych i organizacji z sektora NGO.
Świat wartości, wbrew temu co chcecie nam wmówić, ma się tu dobrze. Zakładamy rodziny, a dzieci są dla nas ważne. Dzielimy się tym w Internecie i wymieniamy doświadczenia. Wielu z nas wciąż wierzy w Boga, tyle, że religia przestała dla nas stanowić baterię ideologicznej amunicji. Nie jest też sumą łatwych odpowiedzi na trudne pytania. Dlatego odrzuciliśmy wizję Kościoła, który rządzi i dzieli, ale – paradoksalnie! – nigdy nie klęka i nie zadaje pytań. Franciszek potrafi z nami rozmawiać.
Dla nas solidarność to nie deklaracja polityczna, ale zaangażowanie w dziesiątki akcji społecznych i organizacji z sektora NGO. W styczniu tysiące z nas, bez oglądania się na podziały i różnice, wychodzi na ulice w wielkiej charytatywnej akcji Jurka Owsiaka. Nawet tu próbujecie wkroczyć ze swoją filozofią krat. Tyle, że w szpitalach, kiedy na świat przychodzą nasze dzieci, widzimy realny efekt tego zaangażowania. Nie damy tego zepsuć.
Tu nie ma naiwnego hura optymizmu. Zwyczajnie rozumiem, że zmiany wymagają czasu, a problemy są wyzwaniem. Narzekanie nie wnosi w tę przestrzeń żadnej wartości.
Mam 28 lat. Nie wszystko w moim życiu jest perfekcyjne. Właśnie staramy się o kredyt na budowę domu. Nieruchomość stanie się naszą własnością za – bagatela – 25 lat. Mimo, że lwią część moich zarobków pochłania obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne, to kiedy trzeba, jestem zmuszony skorzystać z prywatnej służby zdrowia. Nie urodziłem się w czepku. Wychowałem się poza wielkim ośrodkiem, w małej miejscowości, gdzie byłem uczniem 200-osobwej szkoły z biblioteką mieszczącą się na 30 metrach kwadratowych. Nie posiadam zamożnych rodziców, wpływowych znajomych, rozpoznawalnego nazwiska, ani szerokiej puli kontaktów ułatwiającej start. Niespełna pięć lat temu choroba przewróciła moje życie i sprowadziła do punktu zero. I nie narzekam. Tu nie ma naiwnego hura optymizmu. Zwyczajnie rozumiem, że zmiany wymagają czasu, a problemy są tylko i aż wyzwaniem. Choć życie ma swoje górki, narzekanie nie wnosi w tę przestrzeń żadnej wartości.
Ciężko pracuję. Dzisiaj zarabiam blisko dwie średnie krajowe, ale to nie pieniądze motywują mnie do tego, żeby co rano, jeszcze przed świtem wstać i po krótkiej modlitwie zacząć aktywny dzień. Wierzę w siłę sprawczą i wartość działania.
Pierwszą pracę podjąłem mając 14 lat. To był informacyjny miesięcznik powiatowy. Kilka tygodni wcześniej na nocnym stoliku taty znalazłem „Politykę” i pomyślałem, że też tak chcę. Dorośli nie zdążyli mi powiedzieć, że 14-latek nie może pracować jako dziennikarz w prawdziwej gazecie. Przez kolejny rok nie miałem weekendów, ale za zarobioną wierszówkę kupiłem niezły aparat fotograficzny, a własne nazwisko w druku wciąż sprawia, że uśmiecham się w środku.
Wierzę w moje pokolenie. Patrzę na swoich bliższych i dalszych przyjaciół, i widzę ludzi, którzy łączą w sobie młodzieńczy idealizm i szerokie kompetencje. Mają odwagę, żeby marzyć.
Mimo wysokich aspiracji pracowałem jako stróż nocny, drukarz, kopacz i taczkowy, pracownik infolinii i telemarketer. Zarabiałem skromne pieniądze, ale uczyłem się wrażliwości i empatii do ludzi, których praca pozornie jest mniej ważna. Na studiach założyłem firmę, która nie miała prawa przetrwać, bo brakowało nam doświadczenia, ale to była cenna lekcja tego, jak smakuje porażka.
Dzisiaj jesteśmy obiektem krytyki, bo wielu z nas w ostatnich wyborach oddało głos na człowieka, który – jak osobiście wierzę – powinien uzyskać społeczny status persona non grata. Tyle, że to nie był głos za, ale przeciw. Cynicznie wykorzystano wrażliwość moich nieco młodszych kolegów i koleżanek. Ich bunt. Ale to nie miałoby miejsca, gdyby ci roztropni i mądrzy, umieli funkcjonować w trosce o dobro wspólne. Nie młodzi są odpowiedzialni za ten wybór, ale wy, którzy nie potrafiliście stworzyć nam alternatywy i straciliście mandat zaufania. I ważne, wielu nie oznacza, że wszyscy.
Nie narzekam. Wierzę w moje pokolenie. Patrzę na swoich bliższych i dalszych przyjaciół, i widzę ludzi, którzy łączą w sobie młodzieńczy idealizm i szerokie kompetencje. Mają odwagę, żeby marzyć. Nie chcemy Was tu wpuścić, bo poza nielicznymi wyjątkami, mówicie nam stop, nie teraz, powoli. Boimy się, że sami zaczniemy w to wierzyć.
Uparcie chcecie w nas wtłoczyć własne podziały: konserwatyzm i nowoczesność, lewica, prawica, cokolwiek. Dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani. Nie dlatego, że te pojęcia uległy rozmyciu, bo doskonale potrafimy się określić. Dziękujemy, bo nasz świat chcemy tworzyć w oparciu o współpracę, a nie konflikt. To nie jest brak odpowiedzialności i zaangażowania. Wręcz przeciwnie.
Paradoksalnie: to, że dzisiaj możemy kształtować rzeczywistość w ten sposób, zawdzięczamy wam, starszym. Możemy się nie rozumieć, ale wciąż jesteśmy wdzięczni. Ta wdzięczność wyraża się właśnie w tym, że wykorzystujemy daną nam szansę.
Żyję w Polsce. Jestem mężem i ojcem. Pracuję. Nie jestem niewolnikiem szklanej korporacji. Angażuję się społecznie. Wierzę w ideały i dobro wspólne. Mimo momentów trudnych, cieszę się życiem. Jestem jednym z wielu. #NIEnarzekam. To wciąż jest możliwe.
[fb_button]
Tekst jest elementem spontanicznej akcji #NIEnarzekam, której początek dał Wojtek Kardyś swoim tekstem Mam 26-lat i nie narzekam. Jednocześnie jest też kolejną odpowiedzią na opublikowany na łamach Gazeta.pl list o pokoleniu dziwnym i koszmarnym.