Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

Dlaczego piszę?

Moja książka trafiła do szkolnej biblioteki. Dzięki temu znalazłem odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie od miesięcy.


Za każdym razem, kiedy ktoś pyta „dlaczego pan pisze?”, opowiadam historię o tym, jak trafiłem na felieton Jerzego Pilcha. Miałem 15 lat i to był wstrząs anafilaktyczny. Odkryłem, że nie trzeba być księdzem, żeby mówić do setek, a nawet tysięcy osób. Publicysta – tak wtedy myślałem – to ksiądz, który może się całować.

Historia nie zawsze wystarcza („Ale dlaczego pisze Pan teraz? Co się za tym kryje?”). I słusznie, bo prawda jest bardziej złożona.

Po pierwsze: pisałem (piszę?) z kompleksów. Bardzo trudno schować się za tekstem, ale początkujący autor tego nie wie. Długie zdania, słowa, których nikt nie rozumie, uogólnienia i wielkie prawdy – tak manifestowały się moje kompleksy. Jeśli ktoś wciąż udowadnia, że jest mądry – możliwe, że jest, ale na pewno sam w to nie wierzy.

Po drugie: pisałem z braku miłości, bo dorastałem w świecie, w którym na miłość należało zasłużyć. Chciałem zasłużyć pisaniem. Miłość warunkowa ma właściwości amfetaminy. Pozwala na nieludzki wysiłek i podobne wyniki, ale uzależnia i zabija.

Po trzecie: z przekonania, że mogę zostać wielkim autorem. Ostatnio usłyszałem komplement życia: „Uczciwie pracujesz na to, żeby dobrze pisać”. Komplement, jeśli ma podnieść na duchu, musi być adekwatny. Ten był, bo już dawno odkryłem, że brakuje mi talentu, ale myślę, więc mogę się uczyć. Chcieć być Vonnegutem albo chociaż Pilchem – dopóki się nie zgrywam, to chyba nic złego.

Wstydziłem się tych motywacji. Dwie pierwsze bardzo odsłaniające, trzecia naturalna, ale jak z pamiętnika nastolatki. Czułem, że potrzebuję czegoś jeszcze.

Znalazłem dzięki szkolnej bibliotece. W dedykacji napisałem m.in.: „1. Znajdźcie nauczycieli, którzy w Was wierzą (ja miałem p. Szczeszek i p. Smotrów). Wybaczajcie pozostałym”. I nagle olśnienie – nauczyciele dzielą się na tych, którzy wierzą w swoich uczniów, i tych, którzy tylko udają. Uczniowie to czują, nie można ich oszukać, nasiąkają tym przekonaniem (jednym albo drugim). Niby banał, ale dla mnie – „Eureka!”. Bez pisania nigdy bym tego nie odkrył, bo usłyszane lub przeczytane rzadko zostaje ze mną na dłużej. A więc – piszę po to, żeby choć trochę rozumieć świat.


PS. Ryszard Kapuściński mówił, że dziennikarstwo jest rodzajem służby publicznej. Dziennikarz wyjaśnia świat innym. Mariusz Szczygieł, że reportaże są po to, żeby zrozumieć człowieka. Do Tadeusza Różewicza wysłano ankietę z pytaniem: „Dlaczego Pan (Pani) pisze? Chodzi nam o odpowiedzi wyjaśniające racje, przyczyny, motywy twórczości”. Różewicz odpowiedział: „Kiedy byłem młodszy, zdawało mi się, że pisaniem wymierzam sprawiedliwość «widzialnemu światu»… Teraz, po wielu latach pisania… szukam innych «racji». Szukam”.

PPS. Książkę, którą przekazałem do biblioteki, może mieć każdy. Od 18 maja gości w księgarniach. Na przykład tutaj »

{social-facebook-like}