Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

Pokora. Want to be

Do królewskiego pałacu, na jedną z wielkich uczt, zaproszono człowieka pokornego. Ten, kiedy przekroczył próg głównej sali szybko zrozumiał, że miejsca ułożono według logicznej hierarchii: im dalej od gospodarza, tym mniej znaczący goście; od arystokracji tuż przy królu po żebraków na samym końcu. Gdzie więc powinien usiąść?

Jakiś czas temu to pytanie zadał mi jeden z przyjaciół. Tych przyjaciół, którzy mają i więcej lat, i więcej doświadczenia, a jednocześnie tyle łagodności i taktu, że rozmawiając z nimi nie czujesz się jak zawstydzony uczeń przy nadętym nauczycielu. Odpowiedź jest tak prosta, że nie potrafiłem na nią wpaść bez pomocy. Człowiek pokorny usiądzie tam, gdzie jego miejsce.

Jest coś ujmującego w ludziach, którzy nie mają potrzeby manifestować swoich osiągnięć nawet w miejscu i czasie, w których nie byłoby to uznane za niestosowne, a u których ta postawa jest zupełnie naturalna. Jednocześnie kiedy naprawdę trzeba, potrafią bez skrępowania opowiadać o swoich sukcesach (niezależnie czego dotyczą). Obserwuje też, że im więcej ludzie mają za sobą realnych osiągnięć, z tym większym spokojem i dystansem do nich podchodzą.

Po jednej z konferencji podszedłem do prelegenta, którego prezentacja i dotychczasowe realizacje zrobiły na mnie więcej niż duże wrażenie. To był dyrektor kreatywny jednej z największych, globalnych agencji. Już wcześniej traktowałem go w kategorii branżowego autorytetu. Rozmowa była niezwykle serdeczna, i nawet przez chwilę nie poczułem, że mój rozmówca uważa się za człowieka pod jakimkolwiek względem lepszego. Był skromny, a jednocześnie nie umniejszał w żaden sposób swojej roli. To zrobiło na mnie zdecydowanie większe wrażenie niż pula umiejętności zawodowych i branżowy dorobek. Właśnie to.

Czasem patrzę na innych, dostrzegam w nich jakąś cechę i odzywa się w mnie want to be. Pokora jest taką cechą. Mam wrażenie, że charakteryzuje ona wszystkich ludzi naprawdę dużego formatu. Rzecz w tym, że dzisiaj jest rozumiana kompletnie nie tak.

To jest w tobie

Zaprzeczeniem pokory jest pycha czyli – w dużym skrócie – zbyt wysoka ocena i troska o własną wartość. Sporym odkryciem był dla mnie fakt, że (wracając do metafory królewskiej uczty) człowiek mało pokorny może usiąść zarówno wśród żebraków, idealnie w środku jak i na miejscu króla. Bez znaczenia, bo tu nie chodzi o postawę na zewnątrz. Wszystko zaczyna się w nas.

Lepiej zobrazuje to bardziej przyziemny przykład: jeśli jesteś na wykładzie i zadajesz przez cały czas pytania, wchodzisz w dyskusję z prowadzącym i nie pozwalasz na aktywność innych – usiadłeś na miejscu króla. Niezasłużenie. Stawiasz się w centrum i zapominasz o innych, dajesz sobie prawo do zagospodarowania czasu na kwestie, które interesują tylko i wyłącznie ciebie. Tyle, że ten wykład nie jest tylko twój. Z drugiej strony, jeśli chcesz zabrać głos i o coś zapytać, ale decydujesz się tego nie zrobić, to ta postawa nie ma nic wspólnego z pokorą. Boisz się ośmieszenia, tego, że wypadniesz źle, a twoje pytanie okaże się głupie. A więc nie dajesz sobie prawa na to, aby popełnić błąd; w konsekwencji, nie dajesz sobie prawa na bycie – po prostu – człowiekiem.

Tam, to znaczy gdzie?

Jeśli mamy być tam, gdzie nasze miejsce, to otwarte pozostaje pytanie gdzie ono jest? Zaskoczę cię: nikt nie potrafi na nie odpowiedzieć precyzyjnie. Rzeczywistość jest taka, że ciągle balansujemy między jednym a drugim krańcem stołu. Pokorny usiądzie na swoim miejscu, a jeśli nie wie gdzie ono jest, zapyta.

W praktyce ludzie, których cechuje pokora nie muszą zastanawiać się na którym miejscu hierarchii się znajdują; nie ustawiają się w kategorii lepszy-gorszy. Ta forma koncentracji na sobie jest im, w mniejszym lub większym stopniu, obca. Są tu i teraz, robią to, co do nich należy, to co jest tuż przed nimi. Ich celem nie jest udowadnianie swojej wartości w oczach innych.

Musimy zrozumieć się dobrze. Tu nie chodzi o postawę bierności, brak dobrze rozumianej ambicji. Ten brak jest dokładnie jak to pytanie, którego nie zadano.

Nikt nie jest w stanie przekonać innych do wartości pokory; setki przeczytanych książek i wysłuchanych wystąpień – to rozwiązanie krótkoterminowe. Strach przed byciem niewystarczającym, wcześniej czy później popycha do nadaktywności kosztem innych lub wycofania się kosztem samego siebie. Zauważyłem jednak, że dość łatwo inspirować do pokory. I to działa. Właśnie dlatego potrzebujemy siebie nawzajem. W domu, w pracy, gdziekolwiek…

Jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy wywołują we mnie efekt want to be. W tych szalonych czasach kultu sukcesu i pośpiechu poznałem naprawdę wielu takich ludzi. W miejscach, w których najmniej bym się tego spodziewał.

[fb_button]

{social-facebook-like}