Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

Przyzwoitość

Relację z pogrzebu generała Jaruzelskiego śledziłem z narastającym poczuciem, że to rzeczywistość, do której nie przynależę. Pytany o stanowisko, nie potrafiłem odpowiedzieć inaczej, niż milczeniem. Przypisywanie zmarłemu prezydentowi heroizmu jest przykrym, niezrozumiałym znakiem czasów. Jednocześnie trudno komentować wydarzenia, gdzie – pod sztandarem sprawiedliwości i honoru – przekraczamy kolejne granice pogardy.

Na długo przed informacjami o tym, że generał Jaruzelski ponownie trafił do szpitala, poznałem postać Danuty Siedzikówny. Jej tato zmarł w szeregach armii Andersa, mama trzy miesiące później zginęła z rąk gestapo. Sama Danuta, przyjmując pseudonim Inka, niosła na froncie pomoc medyczną. Była żołnierzem Armii Krajowej.

Po wojnie zdradzona i aresztowana trafiła do więzienia. Tam, bita i poniżana, nie wydała towarzyszy broni, za co finalnie została skazana na śmierć. Mimo sugestii obrońcy nie podpisała prośby o ułaskawienie – w treści dokumentu żołnierzy Armii Krajowej nazwano przestępcami.

Przed śmiercią Ince udało się przesłać za mury więzienia gryps. Napisała: Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba. W chwili śmierci miała niespełna 18 lat.

Kiedy nad urną generała, tuż po słowach o heroizmie i odwadze, wybrzmiała salwa honorowa, grało we mnie coś nieprzyjemnego. W czasach, kiedy wciąż toczymy spór o zasadność Powstania Warszawskiego, a pamięć o Żołnierzach Wyklętych walczy o prawidłową narrację, honory wobec władz poprzedniego systemu wydają się dalece niesprawiedliwe.

Nie przytaczam tej historii przypadkowo. Dzisiaj miał miejsce pogrzeb człowieka, który swoimi życiowymi wyborami legitymizował władzę i system odpowiedzialne za prześladowania i śmierć ludzi, którym zawdzięczamy wolność. Inka jest przykładem. Jedną z wielu. Lista ofiar okresu 1945-1989 jest długa.

Kiedy nad urną generała, tuż po słowach o heroizmie i odwadze, wybrzmiała salwa honorowa, grało we mnie coś nieprzyjemnego. W czasach, kiedy wciąż toczymy spór o zasadność Powstania Warszawskiego, a pamięć o Żołnierzach Wyklętych walczy o prawidłową narrację, honory wobec władz poprzedniego systemu wydają się dalece niesprawiedliwe. Miejsce pochówku Danuty Siedzikówny do dzisiaj pozostaje nieznane.

Mimo to, nie potrafię stanąć obok ludzi, którzy śmierci człowieka, niezależnie od jego życiorysu, okazują wzgardę. Zakłócają trudny i wyjątkowy dla rodziny czas żałoby. Mówią o braku wybaczenia w imieniu tych, którzy jako jedyni do wybaczenia mają prawo. W końcu,  w cieniu cmentarza i z różańcem w ręku, chcą prowadzić polityczną agitację. Nie, tu nie ma zgody.

Szarganie pamięci wyklętych, śmierć ofiar komunizmu, dramat stanu wojennego, za który Wojciech Jaruzelski ponosi osobistą odpowiedzialność, łamanie sumień i życiorysów… To wszystko, jeśli ma mieć znaczenie, to dalece głębsze niż polityczne. Przyjdzie czas, kiedy będę patrzył na swoje życie wstecz. Wierzę, że wciąż w warunkach wolności i pokoju. Chcę wtedy móc powiedzieć, że zachowałem się jak trzeba.

Nie potrafię stanąć obok ludzi, którzy śmierci człowieka, niezależnie od jego życiorysu, okazują wzgardę. Zakłócają trudny i wyjątkowy dla rodziny czas żałoby. Mówią o braku wybaczenia w imieniu tych, którzy jako jedyni do wybaczenia mają prawo.

Nie sposób dorosnąć do heroizmu tych, którzy żyli w czasach wymagających tak wiele więcej. To jednak wciąż zobowiązanie do przyzwoitości w codziennych, prostych wyborach. W tym jak traktujemy innych. Również tych, którzy w naszej ocenie wybrali źle.

Dzisiaj na cmentarzu na Powązkach, w mediach, w naszych rozmowach, wśród krzyków, oskarżeń, przypisanych zasług, zabrakło czegoś niezwykle ważnego. Potrzebnego nam wszystkim. Ciszy.

[fb_button]

{social-facebook-like}