Mówią: "Szukajcie, a znajdziecie". Powodzenia!

W każdym zdaniu wojna

Chłopcy w ciasnych koszulkach i poglądach krzyczą: „Będziemy bić obcych”.


 

 Niedziela

– Twarze Polaków jak twarze modelek na wybiegu. Żadnych emocji. Dlaczego? – pyta mój kolega z Hiszpani.

W odpowiedzi wysyłam trasę z Google Maps, którą właśnie pokonuję: Rondo Armii Krajowej, ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego, Plac Bohaterów Getta, Westerplatte, św. Krzyża.

Odruchowo sprawdzam nazwę ulicy, przy której mamy zamieszkać. Ulga – przeprowadzamy się na Jasną.

Poniedziałek

Spotkanie z Janem Klatą zabawne, bo Klata bystrze złośliwy. Dojmująco smutne, bo w każdym zdaniu wojna.

Upada Imperium Romanum: prawo, akwedukty i amfiteatr. Hunowie u bram, ale przecież Attyla (z goc. „Mały ojciec”) to tylko objaw jak kaszel albo gorączka. Dlaczego robimy sobie pogardę?

Michał, który nie mógł przyjść, zapyta: „Po której jesteś stronie?”. W liceum nosiłem glany z kolorowymi sznurówkami i kurtkę z milionem agrafek. W ramach kampanii „AIDS Stop” rozdawałem prezerwatywy w centrach handlowych. Później protestowałem przeciw Marszom Równości, otarłem się o Młodzież Wszechpolską i Forum Młodych PiS. Studiowałem teologię. Przerwałem studia dla pracy w reklamie, ale od trzech lat nie zajmuję się marketingiem.

PS  W kościele św. Antoniego w Pile, w podziemiach, największy krzyż w Europie. Siedem metrów i Chrystus z pokolenia olbrzymów. Krucyfiks z drewna, które wcześniej służyło jako scena teatru.

Wtorek, piątek

W autokarze, który okazał się mikrobusem – mikrofalą, siostra zakonna, szatan i ślady spermy. Siostra zakonna istnieje naprawdę, a szatan i sperma w okrzykach starszej pani z Zespołem Tourette’a.

Na spotkaniach w Lublinie i Katowicach garstka osób. Czuję się winny: organizatorzy poświęcili czas i pieniądze, a moje nazwisko zawiodło. Pocieszam się, bo w każdym z miejsc temat, po który chcę wrócić. W Lublinie dzieci w szpitalach psychiatrycznych; na Śląsku głuchoniewidomi.

Środa

Napisałem wiersz polityczny. Krótki, dwa wersy.

Czy jest nadzieja
dla Andrzeja?

Czwartek

L. ostatni dzień w przedszkolu. Przynosi teczkę z rysunkami, czyli z dorastaniem. Zmieniła się: jest mądrzejsza, mniej wycofana, samodzielna. Sama zakłada ubrania, potrafi się podpisać (dużymi literami). Kiedy słowo jest zbyt długie, wybiera angielski odpowiednik:

– Jaką chcesz sukienkę?
– Pink w kropki.

Popełniamy błędy, zbyt łatwo ustępujemy. Lody przed snem? Proszę bardzo. Nowe mazaki? Oczywiście. Ziarno, z którego wyrośnie narcyzm, a więc cierpienie. W Stanach Zjednoczonych rodzice czterolatków zakładają fundusze oszczędnościowe. Cel? Psychoterapia dorosłego dziecka.

Niedziela

Chłopcy młodsi ode mnie, w ciasnych koszulkach i poglądach, krzyczą: „Będziemy bić obcych”. Od czasu do czasu biją, a pojęcie obcego – szerokie.  Bronią Boga i racji stanu, a rzecznik rządu Beata M. rozumie ich wzburzenie.

Piątek

Dziewczyny wyjeżdżają na trzy tygodnie. Wolność, z której skorzystam: będę prowadził się skandalicznie, na manowce i na zatracenie.

{social-facebook-like}