Narysowałem swastykę, a on stracił cierpliwość. Przerwał lekcję i przez dziesięć minut pytał, czy jestem zdrowy psychicznie. Przez kolejne dziesięć wymieniał karne lektury: Halinę Birenbaum, Marka Edelmana, innych. Z rozpędu wymienił nawet „Archipelag Gułag” Sołżenicyna.
Nigdy więcej nie rysowałem swastyk. Bywa, że do zaśnięcia oglądam dokumenty o procesach norymberskich.
W folderze Help, do którego nikt nie zaglądał, ukryliśmy zdjęcia pornograficzne. Choć wiedzę o nich posiadali nieliczni, grupa szybko uległa dekompresji. Powiedziałem, że jak ojciec się dowie, to mnie zabije.
Tłumaczył, że nie może tego zachować dla siebie. I zachował.
Ojciec chlał na umór, w domu „ty kurwo i nierobie”, więc ratowałem się książkami, kościołem i Jurkiem. Ratowałem się dosłownie i w przenośni. Za przykrywkę robił komputer typu Optimus Young. Jurek uczył informatyki, fizyki i przyzwoitego życia.
W szóstej klasie (a może już w gimnazjum?) przygotowałem animację szkieletu w ruchu. Dobrze ją pamiętam: czarne tło, niebieski szkielet, wysoki poziom zażenowania w trakcie. Stwardnienie rozsiane zdążyło Jurka trwale przykuć do wózka.
Prokrastynacja lub zwlekanie (z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka) – patologiczna tendencja do nieustannego przekładania pewnych czynności na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia.
Ze szkołą żegnałem się spektakularnie, bo cytatem z Nietzschego, którym zastąpiłem kaligrafowany fragment „Małego księcia”. Ostatni wybryk, akt pogardy i niewdzięczności.
Ale z Jerzym widziałem się dzień wcześniej. I w tym roku, po 13 latach przerwy.
W szpitalu leżał bez ruchu, przycisk alarmowy uciekał mu z dłoni. Powiedział: „Nie spodziewałem się ciebie tutaj”. Mieliśmy oglądać Wołoszańskiego, ale gniazdko odmówiło posłuszeństwa. Cieszył się na pracę z logopedą. Liczyliśmy słowa, które rozumiem bez powtórzenia. Dwa na dziesięć. Cztery na dziesięć. Połowa.
We wrześniu były Węgry i mur Orbána, Gdańsk i Forum, wszystko ważniejsze. Wieczne „już jutro zaglądnę na Olszańską”. W listopadzie był pogrzeb i płacz w zamkniętej łazience.
Przez kilka ostatnich lat rezygnowałem z postanowień noworocznych. W tym roku nie rezygnuję.
Postanawiam nie odkładać ludzi na później.